Sztuka czy wandalizm? Nowy mural w Bełchatowie
Bełchatów, a w każdej literze jego nazwy symbole naszego miasta – tak wygląda najnowszy mural na murze przy placu Narutowicza. Budzi wiele kontrowersji!

Kiedyś zastanawiano się czy graffiti to sztuka, czy wandalizm. Dzisiaj mieszkańcy Bełchatowa zadają to pytanie w innym kontekście. Czy przypadkiem, to co powstało na parafialnych murach, zastępując poprzednie obrazy, nie jest właśnie wandalizmem? Takie zarzuty padają pod adresem decydentów, od osób, które dobrze pamiętają jaką artystyczną perełką były prace, które zostały zamalowane.
W trakcie V edycji Festiwalu Sztuki Jabłka na Placu Narutowicza powstał nowy mural. Przykrył to, co powstało za sprawą II edycji Festiwalu Meeting of Styles (a później Akcji GMTC), który odbył się właśnie w Bełchatowie. Przypomnijmy, że Bełchatów skorzystał wtedy, dzięki decyzji prezydenta Łodzi. Ten, nie wydał zgody na koleją edycją w stolicy województwa i organizatorzy, zmuszeni byli znaleźć nową lokalizację. I to szybko! Padło na Bełchatów, który tę nadarzającą się szansę bez zastanowienia wykorzystał. Przyjechali grafficiarze z całej Polski, ale także z wielu innych państw. Tematem przewodnim był „Adam i Ewa w Raju” – co miało stanowić nawiązanie do herbu Bełchatowa. Malowano na murze otaczającym parafię Narodzenia Najświętszej Maryi Panny od strony parku przy placu Gabriela Narutowicza. Oprócz graffiti program imprezy obejmował: beatbox, breakdance i rapshow.
W sierpniu 2016 roku odbyła się Akcja GMTC, czyli Give Me The Colour. Miała być okazją do odnowienia graffiti, które powstało 12 lat wcześniej.
Z uwagi na to, że jest to płot parafii, zajmiemy się tematyką religijną, ale nie chcemy ograniczać się do symboli tylko związanych z Bełchatowem – mówił wtedy Tomasz Pieczara. – Jest szansa, aby malowanie graffiti w Bełchatowie stało się imprezą cykliczną, na którą będą przyjeżdżać artyści z kraju i zagranicy, więc nie możemy ograniczać tematyki – dodawał.
Tak się jednak nie stało. Impreza nie stała się cykliczną. Dlaczego? Może zabrakło determinacji władz miasta, aby wpisać ją na stałe do kalendarza i zrobić z niej dużą imprezę o wymiarze daleko wykraczającym poza województwo łódzkie?!
Co ciekawe w Bełchatowie graffiti żyło nadal, a to w dużej mierze dzięki Bełchatowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która udostępniła grafficiarzom swoje garaże na osiedlach Okrzei i Słonecznym.
Nowy mural z miejskim hasłem
„Bełchatów – tylko dobre re:akcje”
Zamysł artystów – Tomasza Pieczary, Michała Kowalskiego oraz Edyty Kowalskiej – był taki, aby wpleść symbole Bełchatowa w jego nazwę. W efekcie w dziewięciu literach mamy nawiązania m.in. do jabłka i biblijnej Ewy.
Jak jednak widać po komentarzach w mediach społecznościowych, wielu osobom taka zmiana zdecydowanie się nie podoba. Padają ostre słowa pod adresem decydentów, ale i pełne żalu i nostalgii za tym, co zniknęło z murów parafialnych, nieodwracalnie.




W wielu miastach taka impreza jest cyklicznym, ważnym punktem corocznej oferty artystycznej. Czy festiwal graffiti wróci kiedyś do Bełchatowa? Miejmy nadzieję, że tak! Nie da się bowiem zaprzeczyć, że poziom artystyczny, wykonanych prac, jest wtedy naprawdę wysoki. I nie chodzi tylko o kunszt grafficiarzy, ale o niezależność w interpretacji tematu na jaką sobie mogą artyści pozwolić.
Warto zajrzeć – MEETING OF STYLES